wtorek, 17 maja 2011

3 tony mniej

Trudno było mi się zabrać za pisanie tego posta, ale gdybym stworzyła coś w każdej chwili kiedy myślałam o swoim opuszczonym blogu prawdopodobnie byłabym już w trakcie drukowania książki. Jednakże przerwy nie wpływają korzystnie na rozwój umiejętności lub, jak w moim przypadku, pomysłów. Muszę przyznać, że było ich trochę, niektóre może nawet całkiem dobre, ale niestety wyparowały z mojej głowy równie szybko jak się w niej pojawiły, a kalendarz z rzeczami, które muszę pamiętać staje się coraz bardziej przepełniony i obawiam się, że gdybym chciała mieć go w każdej chwili pod ręką, to musiałabym ciągnąć go w walizce na kółkach...
Wiadomo, życie bywa ciężkie, ale narzekanie nie czyni go łatwiejszym więc raz dwa, zrzucamy balast i zaczynamy od początku! :)
Lubie ostatnio życie, prawie są wakacje, leniwe nicnierobienie, nawet szkołę teraz lubię ( chociaż te 3 lekcje dziennie to nie mija tak szybko jak Wam się wydaje.. ciężkie godziny pracy ), tylko pogoda mogłaby się wreszcie ogarnąć!
A tak co do dzisiejszego dnia to był dziwny. Czuje, że nic nie zrobiłam, ale z tą akurat myślą ostatnio zaczęłam się oswajać, w innym razie już dawno bym się załamała, oddała licznym 24-godzinnym pracom, wysiłkowi fizycznemu, albo co gorsze, zakopała się w książkach próbując skupić się na swojej przyszłości, która jak mówi we mnie pesymistka, nie wygląda zbyt barwnie. Zewsząd docierają do mnie ostatnio informacje o ludziach, którzy usamodzielnili się w wieku 18 lat, wyjechali do innego miasta lub kraju, spotkali przypadkiem kogoś kto im pomógł w ciężkiej sytuacji i zostali Bóg wie kim, z pełnym portfelem i za pewne, a taki mały drobiazg, jachtem przycumowanym obok willi w Nicei. Znacie może panią Wonne I de Jong (z domu Iwona Koziatek)? Otóż owa lady jest aktualnie najbogatszą Polką w Szwecji i posiada jedynie ponad 850 mieszkań w Sztokholmie i jego okolicy, a z kraju wyjechała właśnie gdy miała 18 lat. Czyli tyle co  ja teraz... Niektórzy mówią mi, że za dużo oglądam filmów, seriali, itp. o ludziach takich jak ona, ale czy nie lepiej wierzyć, że nam też pisane jest coś, coś super, coś o czym będziemy mogli opowiadać wnukom, albo w wywiadach? Chyba lepiej. Ale na razie bądźmy po prostu szczęśliwi, a oczekując od życia mniej będzie to łatwiejsze, więc niech sobie ta de Jong mieszka w tym swoim tysiącu mieszkań, a my cieszmy się tysiącem małych-wielkich rzeczy, takich codziennych, którymi będę się z Wami dzielić. :)

Pozdrawiam po dłuuuugiej przerwie i myślę, że już na tyle czasu się nie rozstaniemy, G.

3 komentarze:

  1. nie wiem, jak możesz tak opuszczać bloga.. widać, że piszesz, z nie wszystkim daną, lekkością pióra *w przenośni oczywiście :d*.
    lubię, jak rozpisujesz się na temat błahych rzeczy w całym poście ♥
    + dołączam się na temat rozmyślań o przyszłości. i w ogóle to mam wrażenie, że za dużo jeszcze w życiu nie osiągnęłam, patrząc na przykładzie de jong czy curuś.. bo jednak wciąż mi się marzy bycie fotografem w jakimś vogue czy coś ♥

    ja też mam nadzieję, że będziesz pisała częściej! skoro ja się zabrałam za fotobloga, to Ty jesteś zmuszona przez presję otoczenia, żeby dodawać posty! :D

    Lipi.♥

    OdpowiedzUsuń
  2. a ja czytając Twojego bloga, oddaję się trochę takiemu nic-nie-robieniu i jakże mi z tym dobrze :).

    Pozdrawiam,
    N.

    OdpowiedzUsuń